Ostatnia przysługa

Dominik Kasicki

– Ile ja żem ich już pochowała, to ja nie pamiętam, ale pewnie jeden na tydzień będzie – westchnęła Teresa. 

Prasowała beżową koszulę. Docisnęła żelazko do deski prasowalnicy, aby wygładzić tkaninę w okolicy kołnierza.

– A kogóż to pani chowa tak często? – zapytał kierownik. 

– A jak to kogo? Naszych klientów! – zaśmiała się i buchnęła parą w jego twarz. 

Zaparowały mu okulary i przez chwilę nic nie widział. Wzruszył ramionami i wyciągnął chusteczkę do przetarcia szkieł. Wtedy zadźwięczał dzwonek i weszła klientka, która podała mu kwitek odbioru. On dał jej wieszak z sukienką. 

– To była jego ulubiona. Plamę po tabasco przykrywał krawatem – rzuciła Teresa, gdy znowu pojawił się w zasięgu jej słów. 

– Ale usunęłaś plamę? – zapytał.

– Tak. – kiwnęła głową. Pójdzie schludny i ubrany jak należy,

Nie robiło jej różnicy, czy prasuje garsonkę dla dyrektorki z banku, koszulę dla urzędnika czy ulubiony żakiet sąsiadki z bloku. Zawsze wkładała całe serce w to, co robiła. Pracę trzeba szanować, tak mówili jej rodzice i Teresa się tego trzymała. Poza tym, kto by ją w tym wieku przyjął do pracy. Emerytura niewysoka, a dorobić zawsze się przyda. Będzie na spłatę teflonowych patelni, które kupiła kilka lat temu za parę tysięcy. Miały nie przypalać i same smażyć. 

 Patelnie leżą w kartonie w rogu pokoju. Nie usmażyła na nich ani jednego naleśnika, ani jajecznicy na boczku, którą tak bardzo lubił. Odszedł, zanim zdążyła je rozpakować. Przypominają jej o nim. Podobnie jak comiesięczny rachunek za patelnie. 

Teresa o wszystkim pamięta. O Ryśku szczególnie. Ma nadzieję, że nie smaży się w piekle, a przynajmniej, żeby nie przypalali go zbyt mocno.

Ujęła delikatnie rękawy koszuli i zabrała się za prasowanie mankietów. 

– Młody był jeszcze. Mógł pożyć chłopina – powiedziała.

Kierownik przeszedł obok z kartonem pełnym wieszaków i nie zwrócił na nią uwagi.

 – Musi być na mocnych lekach – rzuciła ponownie, gdy pojawił się w zasięgu pary z żelazka. 

– Kto? – zapytał.

 – Ta klientka od koszuli i garnituru. Przyniosła wczoraj. Była roześmiana, jakby szykowała się na ślub. A dziś wpadła po otwarciu. Prosiła, żeby zrobić na trzynastą. W krematorium kazali.

 Już miał coś odpowiedzieć, ale ponownie zadzwonił dzwonek i otworzyły się drzwi. Wszedł kurier z paczką. 

Teresa rozprasowała dokładnie szwy. Wiedziała, że przy ubieraniu na sztywne i zimne ciało, i tak się pogniotą. Za kilka godzin wszystko obróci się w popiół. Jej praca również.

Nie zawsze mówią wprost o co chodzi. Sama też nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Chciałaby współczuć. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że byłoby to nieszczere.

Dostrzegała tę dwuznaczność w głosie klienta. Czułość i zobowiązanie wobec ostatniej woli zmarłego. Tak było w przypadku klientki, która przyniosła brązową sukienkę z koronką przy szyi. Powiedziała, że mama miała ją przygotowaną od czterdziestu lat na tę chwilę. Albo młode małżeństwo, które przyniosło mundur z odznaczeniami wojskowymi na ostatnią służbę dziadka.

Dlatego przed oddaniem odzieży, odrywała po cichu numerek z pralni, aby nie drapał nieboszczyka w kark.


Dominik Kasicki – obserwator rzeczywistości, pasjonat codzienności i uczuciowy meteopata. Pisze opowiadania, haiku oraz pracuje nad powieścią. Publikował w „Niecodzienniku Towarzyskim” i „Gazeta Musi Się Ukazać” oraz w antologiach „Nieobecność”, „Zwierzenia zwierza”, „PiszMy-Światy”. Prowadzi audycję radiową pod tytułem „Pierwsza Książka” na antenie Radia Klang.

ilustracja: Magdalena Batko, korekta: Katarzyna Nowakowska